Każdy z nas znajduje się w innym otoczeniu, oraz towarzystwie. Działa na nas różna presja, którą nie zawsze udaje się nam nią zwalczyć i ulegamy jej.
Alice, czyli w tej chwili "ja" przez pierwsze półrocze roku szkolnego miałam złe towarzystwo. W naszej grupie była tzw. "liderka" czyli ona rządziła co, gdzie, jak, kiedy itp. Wszyscy bali jej się przeciwstawić, chociaż kiedyś była szarą myszką. Paliła, piła, pyskowała, więc to był "ideał" współczesnej młodzieży. Robiła sobie wrogów, dawała nam zły przykład, miała złą opinie u nauczycieli. Każda z nas miała zamydlone oczy... W końcu doszło do tego, że gnębiła moją dawną przyjaciółkę. Gnębiła ją za to, że obgadywała innych, a w "szczególności" ją, naszą wszechmocną "liderkę". Na początku podobało mi się to, że dostawała za swoje, że nareszcie poczuje się jak tzw. ŚMIEĆ. Było mi dobrze, aż do czasu... W końcu dziewczyny stały się nie do zniesienia, przynajmniej co 2 dni, płakała przez nie. Chodziła zgaszona i unikała nas. Była taka też sytuacje, że "ofiara" powiedziała o swoich problemach mamie, pani pedagog, lecz to na nic się nie zdało, tylko pogorszyło całą sytuacje. Dziewczyny miały do niej żal , że powiedziała o wszystkim WŁASNEJ matce! To było już przegięcie. W pewnym momencie, odeszłam od nich. Porozmawiałam z moją dawną kumpelą o tym wszystkim. Z własnych domyśleń doszłam do tego, że dziewczyny przesadzały z tym wszystkim, ta sytuacja nie była aż tak drastyczna. Obgadywały ją codziennie, nawet po sprawie z rodzicami. Okazało się, że obgadały ją chyba za wszystko. Nawet za kolor ubioru... Nie była to ciekawa sprawa, najbardziej przygnębiało mnie to, że ja na początku też brałam w tym udział. Dziewczyny miały do mnie żal, że już z nimi tak nie rozmawiam ,i że się od nich odwróciłam. Klasa podzieliła się na dwie grupy. Dziewczyny vs ja i była "dawna" przyjaciółka. Przeprosiła mnie i znowu się kumplowałyśmy, ale przyjaźnią już tego nazwać nie można... Było ciężko, ale jednak warto było walczyć o swoje. W oczach innych klas oraz co najważniejsze nauczycieli to my byłyśmy te lepsze. Cała ta sytuacja dla mnie też nie była korzystna, ponieważ w takim towarzystwie nabrałam złych nawyków, oraz co najgorsze opuściłam się strasznie w nauce. Następny semestr był jednak całkiem inny. W nauce poprawiłam się i to bardzo, miałam lepszą opinie, oraz zdobyłam nowych lepszych przyjaciół, którzy wcale nie piją, nie palą a jednak są naprawdę zabawni, nawet bez tych dodatków. Na tą chwilę ona jest popularna tylko w mojej dawnej klasie, a ja mam wielu kumpli i przyjaciół w całej szkole, z którymi spotykamy się, nie tylko jak ona na papierosie, ale np. chodzimy na pizze, do kina, oraz robimy wiele różnych fajnych i wartościowych rzeczy, z których powstają miłe wspomnienia...
Wniosek: Wybieraj towarzystwo odpowiednie dla siebie, nawet wtedy kiedy przeciwstawiasz się komuś "popularniejszemu" od siebie. Nie ma takiego czegoś jak wyższość nad tobą. Jest równa linia
. Najważniejsze jest mieć własne zdanie, i dzielnie walczyć o swoje.